słodycz duszy i ciała

22 stycznia

Sesja i czas przed sesją to zdecydowanie nie najlepsza chwila na pisanie długich rozważań. Dlatego od razu nadmieniam, że będzie długo... (taki element zaskoczenia ) Przyjęłam taką taktykę – zdanie pracy licencjackiej, trzy zdania notatki, zdanie pracy, trzy zdania notatki… (możecie się domyślić jak mi idzie pisanie pracy). Dodatkowo w bloku, w którym mieszkam w Lublinie ktoś przyjemnie rzępoli na gitarce, co czyni ten wieczór wyjątkowo rozkosznym. Mimo nie najlepszego samopoczucia, nie odpuszczam: ani modlitwie, ani studiom, ani blogowi.

Ostatnio bardzo polubiłam herbatę z miodem (i to wcale nie za sprawą Plastra Miodu o. Szustaka, a dobrych rad mojej kochanej Mamy)  Swoją drogą słodkie życie sporo kosztuje. Za słoiczek miodu (400g) płacę prawie 10 złotych. Biorąc pod uwagę fakt, że taki słoiczek wystarcza mi na 2 tygodnie to jak na studencki budżet burżujski produkt. Sens tej wypowiedzi jest taki, że kiedyś miód był dla mnie czymś odrzucającym, czymś czego nie chciałam, a teraz jest prawdziwą słodyczą.
Nie wiem dlaczego nie ma w zakładce O mnie bardzo ważnej informacji, że jestem po uszy zakochana w św. Franciszku z Asyżu. To bardzo ważna informacja, ponieważ duchowość franciszkańska jest bardzo mocno wpisana w moje życie. Być może, w swoim życiu też doświadczasz czegoś, co jest dla Ciebie przykre. Może to być jakaś sytuacja, może to być osoba, może to być coś, czego się boisz, coś przed czym uciekasz. Nie będę opisywać w tym momencie tego, co dla mnie było goryczą, bo po pierwsze nie mam aż tyle czasu, a po drugie musiałabym poruszyć zbyt intymne kwestie i zarówno ja bym się z tym źle czuła i Wy z niesmakiem byście patrzyli na takie nadmierne wywewnętrznianie się.
„Mnie Bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć życie pokuty: gdy byłem w grzechach, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry”
Franciszek, którym tak się zachwycam też miał coś "przykrego". Dla niego nieprzyjemny był widok trędowatych. Warto uzmysłowić sobie na samym początku, że każde doświadczenie daje nam Pan. W różnych doświadczeniach Pan zaprasza nas do wejścia na drogę. Ta droga nie zawsze będzie prosta i przyjemna. Może być ona trudna, bolesna, ale to Bóg zaprasza. Oczywiście - katolicy, którzy jakoś bardziej są zaangażowani, może ich rozwój duchowy jest level wyżej zgadzają się teoretycznie, aby przyjąć zaproszenie do tej drogi z Bogiem. Tyle że tutaj teoretyczna zgoda niewiele zmienia. To trzeba przyjąć w znaczeniu - zacząć doświadczać, a nie hipotetycznie podejmować. Franciszek to był taki gość, jakich pełno wokoło, zresztą ja też jestem trochę właśnie taka - chce być kimś ważnym. Czyli klasyczny przykład egoistycznego zapatrzenia w siebie (ludzie mają to chyba we krwi, odkąd zakazany owoc do tego krwioobiegu się przedostał). Taki stan życia wyłącznie dla siebie (nie daję nic innym i nawet nie pragnę dawać) nie trwa zazwyczaj non stop (choć pewnie i tak bywa). O co chodzi z tymi trędowatymi? Okazuje się, że trędowaci, których Franciszek się tak boi, których unika (zresztą jak całe społeczeństwo, które ich odrzucało i uznawało za ukaranych za grzechy) są jego lustrzanym odbiciem. On boi się spojrzeć w to lustro, ponieważ boi się zobaczyć siebie - prawdziwego. Odwaga wejścia w to z Bogiem jest potrzebna i to nie będzie łatwe przeżycie. Jezus wprowadzi Cię w to miejsce w Twoim życiu, w które nie chcesz wejść, pokaże Ci co jest Twoim trądem (trędowatym), dla tej sytuacji, tej Twojej słabości okaże swoje nieskończone miłosierdzie. Ty zapewne poczujesz smak goryczy w zderzeniu z tym nieakceptowalnym dla Ciebie tematem, ale jest to konieczne. Nie próbuj uciekać od tego gorzkiego smaku. Go trzeba poczuć, tak naprawdę, poczuć tą gorycz. Ją  będzie się czuło przez cały czas, dopóki nie zaakceptujemy faktu, że świat ma już Boga, i że my nim nie będziemy. Dopóki nie przestaniemy ustanawiać swojego prawa jako zamiennika prawa Bożego. Sami sobie wmawiamy, że potrafimy zrobić coś, aby przestać czuć gorycz w naszym życiu, a jeśli nie sami sobie wmawiamy, to znajdą się tacy, którzy będą nam podpowiadać, że oni usuną gorycz z naszego życia. Nie dajmy się im oszukać. Nie ma słodyczy dostępnej poza Bogiem.
"I sam Pan wprowadził mnie między trędowatych i okazywałem im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem nie czekając długo, porzuciłem świat"
Ipse Dominus - sam Bóg wprowadził Franciszka między trędowatych. Franciszek rezygnując z dotychczasowego swojego życia wchodzi w nową rzeczywistość, zaczyna widzieć więcej niż czubek własnego nosa; zaczyna żyć dla trędowatych. Powtórzę to jeszcze raz - potrzebne było doświadczenie goryczy, trzeba było otworzyć swoje serce na właśnie takie gorzkie doświadczenia. PAN JEST SŁODYCZĄ i ten fakt zmienia Franciszka, Franciszek doznając goryczy spotykając trędowatych, wchodząc w relację z nimi czuje Boga - słodycz. I wtedy jest gotowy "porzucić świat", ponieważ Bóg jakby udowodnił, że właśnie takie działanie jest dobre. Także upewnił Franciszka w tym, że poprowadzi Go we wszystkim. I nam też Bóg chce wlać w serce taką pewność. Dlatego zachęcam Cię abyś odważnie uklękną nad tymi Twoimi gorzkimi miejscami, bo tylko Bóg w Kościele może dać Ci słodycz duszy i ciała. A jej bardzo pragnie każdy człowiek.
Ta historia ma ciąg dalszy. Ale moja notatka się już kończy.
Trudno mi ostatnio usłyszeć Boga w Słowie. Dlatego też nie opisuję tego Słowa, ale namawiam aby je czytać, najlepiej codziennie, i jeśli tylko macie w sobie chęci (jak uważacie, że nie macie, to może Wam się tylko wydaje, że nie macie, zastanówcie się głębiej, może odnajdziecie je) to rozważajcie, medytujcie, słuchajcie. Skoro nie rozumiem jakiś Słów, to wierzę, że zrozumienie przyjdzie z czasem. Skoro nie słyszę Pana w Słowie, to nie znaczy, że On nie mówi. Mówi także w inny sposób- w wydarzeniach, w osobach, także w ciszy - i to działanie Boga ostatnio jest bardzo dla mnie widoczne. Wypatrujcie Go uważnie, bo On przychodzi.

You Might Also Like

0 komentarze