ludzie wiary

16 stycznia

Cześć Wam w Dniu Miłości! Nie to nie walentynki, to piątek – jak każdy piątek, każdego tygodnia. Największe Święto Miłości i to Miłości idealnej.



Zabrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca. Ci, którzy byli na konferencji czy kazaniu o. Szustaka potrafią sobie wyobrazić mniej więcej, jak to mogło wyglądało (ponoć właśnie tak jest). Ja na szczęście nie byłam i nie wiem. Na szczęście, bo 1. Zdecydowanie wolę homilie o. prof. Andrzeja Derdziuka OFMCap, dotychczas byłam jego cichą fanką, a wraz z tą notatką dowiedział się o tym świat, no i niech wie  2. nie lubię tłumów (z jednym wyjątkiem: tłumem pielgrzymów idących na Jasną Górę). Od kilku dni Ewangelie opowiadają o uzdrowieniach, wczoraj trędowaty… dzisiaj paralityk. Dobrze się mi ich słucha. Paralityka przynosi kilka osób, a że nie mogą drzwiami wejść, ponieważ na drodze swojej napotykają tłum, to nie poddają się, chcą aby doszło do tego spotkania za wszelką cenę – odkrywają dach i taką drogą spuszczają łoże, na którym leży paralityk. Jezus, widząc ICH wiarę rzekł do paralityka: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy.
Paralityk nic nie powiedział, nie poprosił o nic, nie wyznał wiary, nie przyszedł do Jezusa. Musiało zależeć na nim tym, którzy go przynieśli, ale to nie wszystko. Oni mieli wiarę i to dzięki ich wierze Jezus go uzdrowił (duchowo i fizycznie).
Przy okazji tej Ewangelii zamyśliłam się nad tym jacy ludzie mnie otaczają, czy są to ludzie, którzy prowadzą mnie do Jezusa, z którymi mogę sobie ot tak przy herbacie porozmawiać o Nim. Teraz gdy jestem zdrowa na ciele i na duchu (nawracam się) sama chcę i mogę spotykać się z Jezusem to nie martwię się tak o przyszłość i nierzadko nie doceniam teraźniejszości. Powtarzam jak Piotr: Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!, a przecież wiemy co było potem… Niektórych rzeczy nie da się przewidzieć. Dlatego kiedy myślę o moich znajomych, przyjaciołach, rodzinie, to zastanawiam się, czego mogę się po nich spodziewać i czy gdy z różnych przyczyn nie będę w stanie spotkać się z moim Bogiem (także w sakramentach), to czy oni mnie do Niego „zaniosą”. Jaki stan niemożności mam na myśli? Powody mogą być różne: począwszy od choroby, która mogłaby uniemożliwić mi samodzielne pójście do sakramentu pokuty oraz przyjęcie Komunii Świętej, po niemożność duchową – być może coś/ktoś jest w stanie odłączyć mnie od Niego. Nie wiem, ale wiem, że "pewność niepewna" – jak mawiał poeta ks. Twardowski. Bardzo bym wtedy chciała (nawet jeśli stracę zmysły i będę mówić inaczej) być przy NIM, spotykać się z NIM, wracać do NIEGO. Dlatego, kiedy tak jeszcze raz przewertuję sobie w głowach te wszystkie imiona i nazwiska jakie w moim życiu miałam sposobność spotkać jako prawdziwe osoby to odnajduję w nich nieliczną grupę, która by na pewno próbowała drzwiami, a może – któż to jest w stanie odgadnąć- i dachem zanieść mnie, aby pokazać Jezusowi.
Druga strona medalu jest taka: czy obecnie; dziś jestem człowiekiem wiary, człowiekiem Boga, który tych, którzy umierają (fizycznie czy duchowo) prowadzę do Źródła życia, czyli Chrystusa. Jeśli ktoś opada z sił, to ja jako wierząca chcę przybliżyć jak najbardziej Jezusa tej osobie, bo wiem, że tylko On ma moc uzdrowienia. Chcę tak czynić. Czy tak się rzeczywiście dzieje? Przyznaję, że różnie. Bliskim mi osobom jakoś łatwiej, tym którzy są obcy (choć to, że są „obcy” to kłamstwo, jeśli jesteśmy w jednym Kościele) przychodzi mi to z większym trudem, jeśli w ogóle. Intrygująca jest świadomość, że Bóg widząc moją wiarę, moją miłość do drugiego człowieka, może go uzdrowić. Nie zawsze zdaję sobie sprawę z tego faktu.
Chcę dziś Panu Bogu ofiarować wszystkie swoje relacje, te które były, te które są, jak i te, które będą. Nie tylko myślę w tym miejscu o dobrych relacjach. Myślę też o tych, a może i szczególnie właśnie o tych, które moje życie przewróciły do góry nogami oraz o tych ludziach, którym to ja życie przewróciłam. Czyli o relacjach, gdzie króluje egoizm.
Życie DLA to dziś niemodna idea. Może zmienimy modę życia egoistycznego, na przykazanie miłości?

You Might Also Like

0 komentarze