przyjacielskie z Bogiem obcowanie

25 lutego

"...przyjacielskie z Bogiem obcowanie" to cytat św. Teresy z Avila, która własnie tak mówiła o modlitwie. Z chęcią bym Wam dała jakiś poradnik jakieś vademecum jak się modlić. Zdarza się, że sama chciałabym takie mieć. Ale dawanie wskazówek jak się modlić jest moim zdaniem pomyłką. Mogę opowiedzieć o formach modlitwy, mogę przedstawić rodzaje modlitw, ale to co ja uznaję dla siebie za najlepszą modlitwę, może zupełnie Wam nie odpowiadać. Ach ta radosna różnorodność! Może być też tak, że ktoś z Was zacznie praktykować, którąś z moich ulubionych form modlitwy, a wcześniej jakoś było nie po drodze i powie: Bingo! Tego szukałem przez lata! Bogactwo modlitwy jest tak ogromne, dlatego że modlitwa może być tak różnorodna jak ludzkie charaktery, jak ludzie historie. Warto też powiedzieć na samym początku, że modlitwa nie jest łatwa i chyba większość ludzi napotyka trudności w tej kwestii. Najważniejsze to się nie poddawać.
CZAS (bo on jest zawsze, tylko my nie zawsze potrafimy z niego korzystać)
W porę i nie w porę, a w innym miejscu: nieustannie jak mówi Pismo Święte. Dobrze by było, ale nie zawsze tak jest. Najlepiej się modli i nie jest to tylko moja subiektywna opinia, gdy jest się w stanie łaski uświęcającej. Przyczyna jest prosta. Jak jesteśmy w przyjaznej relacji z jakąś osobą, to dobrze nam się z nią rozmawia i przebywa. A jeśli były między nami jakieś zgrzyty, obraziliśmy tą osobę, zraniliśmy, to tak możemy sobie siedzieć razem, ale głowy spuszczone i trudno będzie słowo wydusić z siebie, bo może nam głupio, może nam przykro, bo może tyle obiecaliśmy, a nie dotrzymaliśmy słowa. I to jest ta wersja bardziej optymistyczna, bo tak naprawdę to jest duża szansa, że do tego spotkania w ogóle nie dojdzie. Nie jest miło spotykać się z osobą, której zadaliśmy ból. Po prostu struta atmosfera. Dlatego najlepiej chyba od tego zacząć – oczyszczenie atmosfery czyli sakrament pokuty- i trwać w tej łasce (nawet jeśli będzie się to wiązać z bardzo częstym przystępowaniem do spowiedzi). Tak naprawdę modlitwa dla mnie od kilku lat, to nie jest tylko czynność poranna czy wieczorna, tylko jest to rzeczywistość, która zespala cały mój dzień. Pompatycznie zabrzmiało, więc może krótko, co mam na myśli: budzę się i mówię do Jezusa, czasem na klęczkach, czasem na leżąco, czasem w biegu między kuchnią a pokojem, albo mieszkaniem a uczelnią, dziękuję że mam kolejny dzień na nawracanie się i proszę o to, żeby Bóg prowadził mnie tego konkretnego dnia. Na uczelni też się modlę, trudno to opisać, ale kiedy coś jest dla mnie trudne w myślach powtarzam: „Któryś za nas cierpiał rany….”, kiedy zaliczę egzamin albo spotkam kogoś, z kim dobrze mi się rozmawia: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…”, kiedy widzę kogoś kto potrzebuje pomocy, a nie za bardzo wiem jak pomóc, to po prostu modlę się za taką osobę - od razu, żeby później nie zapomnieć.  Jak mnie kiedyś spotkacie, to pomódlcie się za mnie (jak mnie nie spotkacie, to też). Będzie to dla mnie naprawdę cenne. Wracając z uczelni autobusem czasem odmawiam różaniec, czasem odpalam aplikację Pismo Święte i je czytam (szczególnie czytania z dnia), a czasem po prostu myślę sobie o tym co było, co jest i będzie i zadaję Bogu pytania (a mam ich wiele). Po powrocie mam różne czynności, różne działania, wydarzenia jest ich dużo, nie sposób je wszystkie tutaj wymienić, ale staram się je odnosić do Boga, przeżywać z Bogiem. Jasne, że nie jest tak, że non stop myślę o Bogu.  Przecież też grzeszę, niestety. Wieczorem zazwyczaj następuje ten właściwy czas. Siedzę z Nim i rozmawiam. Nie zawsze, bo nie zawsze mi się chce, bo nie zawsze zorganizuję dla Niego czas. On ma Go dla mnie zawsze i zawsze na mnie czeka, aż się zatrzymam i pobędziemy razem tak na spokojnie. A potem powtarzam za świętym papieżem Janem XXIII: „Panie Boże świat jest Twój, a ja idę spać” i…właśnie to robię. Dlatego jest to zespolenie, bo modlitwa łączy wszystko pozostałe w całość, która się nazywa: moje życie.
Napiszę Wam jeszcze taką ciekawostkę, którą kilka lat temu ktoś mi przekazał. Czy 1% to dużo? Chyba każdy powie: obłędnie mało! A teraz popatrz: doba ma 1440 minut. 15 minut to odrobinę więcej niż 1%. A czasem się wydaje, że te 15 minut dziennie dla Niego, to czyste szaleństwo z naszej strony. Życie mamy dzięki Niemu, a dla Niego tego życia nam nierzadko szkoda. Paradoks.
TOP5 modlitw (chyba każdy ma jakieś swoje ulubione modlitwy)
1. Eucharystia!
Trudno to nawet jakoś wytłumaczyć. Jest to Ofiara Jezusa Chrystusa, który jest moim Mistrzem i który bardzo bym tego chciała – żeby był moim Panem. Zbawicielem jest na pewno. Najlepiej przeżywać Mszę Świętą w pełni, czyli w stanie łaski uświęcającej mając możliwość przystąpić do Stołu Pańskiego, aby móc najpełniej doświadczyć Komunii z Bogiem. Eucharystia daje siłę i moc. Tylko wtedy, gdy chcemy celebrować ją wraz z kapłanem mamy szansę ją bardziej zrozumieć. Zawsze o tym mówię przy okazji Eucharystii, ale powtórzę to raz jeszcze: zwróćmy uwagę jak wspaniałe są teksty z mszału, jak czytania mszalne ze sobą dialogują, jak Jezus pozwala nam uczestniczyć w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Pozwala nam karmić się Sobą.
2. Brewiarz (czyli Liturgia Godzin)
Jest to modlitwa Kościoła. Modlą się w ten sposób szczególnie osoby duchowne i konsekrowane. Osoby konsekrowane wręcz żyją w rytm liturgii godzin. To jest głównie modlitwa psalmami, a je na pewno gdzieś tam kiedyś słyszeliście może nawet nie tylko na Mszy Świętej. Można znaleźć różne wersje: czterotomową, jednotomową, brewiarz dla świeckich, ale to wszystko jest to samo, tylko w jednych mniej, w innych więcej. Ja tą modlitwę poznałam ok. 8 lat temu na rekolekcjach. Mam też swój brewiarz (jednotomowy), dostałam go od Grzegorza (od razu zdrowaśka za niego, żeby później nie zapomnieć! ), który obecnie jest klerykiem w seminarium franciszkanów konwentualnych. Wstyd się przyznać, ale nie korzystam z niego zbyt często, odkąd jest aplikacja na telefon. Modlitwa liturgią godzin z „książkowego” brewiarza wiąże się ze skakaniem po całym tomie, przekładaniem wstążeczek i częstymi pomyłkami (ta wersja offline jest dla mnie naprawdę wciąż nie do ogarnięcia). Aplikacja jest wygodna. Wyświetlają się od razu właściwe teksty, choć nie można sobie wybrać tekstów jeśli są jakieś wspomnienia… Brewiarz jest też dostępny w Internecie TUTAJ.
3. Pismo Święte
Nigdy nie podjęłam się przeczytania całego od deski do deski.  To wyzwanie ma na pewno sens i podziwiam ludzi, szczególnie młodych, którzy przeczytali. Zachęcam do tego wszystkich i siebie też. Słowo Boże jest w moim życiu od dawna obecne. Myślę, że coraz bardziej świadomie Je przyjmuję i coraz bardziej się otwieram na przyjęcie tego Słowa. Nasz Bóg jest Bogiem Żywym, więc Jego słowo nie jest martwą literą. On ciągle przemawia. Dla mnie osobiście nie czytać Słowa to nie słuchać Boga. Jeśli mam przed sobą jakieś rozterki, jakieś problemy, jakąś decyzje do podjęcia i nie otwieram Pisma Świętego z pytaniem na ustach: co mam robić? to oszukuję samą siebie, że wierzę w Boga. Zdarza mi się to niestety i wtedy pukam się w czółko i mówię sobie: masz Boga, który działa cuda za Ojca, a się martwisz, niepokoisz i działasz jakbyś była zupełnie sama. Otwierajcie je, a znajdziecie w Nim odpowiedzi na każde Wasze pytanie. Nie zawsze od razu, ale znajdziecie.
4. Adoracja
Nie w każdej aranżacji mi odpowiada, bo niektóre mi utrudniają. Najlepiej w milczeniu ewentualnie ze śpiewnymi przerywnikami. Przerywniki też żeby nie były jakieś takie tam, tylko porządne. Na przykład kanony w duchu Taize. Chodzi o to, że to spotkanie jest chyba najbardziej intymnym spotkaniem z Jezusem dla mnie. Dlatego narzucone mi z góry teksty, po prostu mnie denerwują. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdyby ktoś dał mi kartkę ze scenariuszem rozmowy z przyjacielem i powiedział: to teraz cię do niego zaprowadzę, ale rozmawiajcie wg scenariusza. Dlaczego lubię milczeć na adoracji? Jezus w Najświętszym Sakramencie tak przeszywająco patrzy na mnie; moje życie, moje serce, moje myśli, że nie mam śmiałości mówić. On wie wszystko. On rozbraja mnie swoim spojrzeniem. To spojrzenie jest samą miłością. Jak tak się naadoruje, to wychodzę zupełnie odmieniona. Bardziej ukochana, a tą miłość wtedy przenoszę na innych: mniej złości, mniej mściwości, mniej żalu, mniej zazdrości, więcej po prostu MIŁOŚCI.
5. Różaniec
Za małolata już chodziłam na różaniec, co zawdzięczam mojej koleżance, a właściwie jej babci, która nas zabierała ze sobą. Była to prawdziwa wyprawa, bo do kościoła jest kawałek (ze 3 km), a wkoło lasy i pola. I w październiku tak prawie dzień w dzień. Oczywiście co my na tym nabożeństwie robiłyśmy to już inna sprawa, ale nie zawsze się modliłyśmy. Nie zmienia to faktu, że to wtedy pokochałam tą modlitwę. Była dla mnie bardzo tajemnicza. Szczególnie tajemnice, 
które kojarzyłam sobie z Ewangelią i wydarzeniami z niej. Nie wszystkie potrafiłam odnaleźć w myślach. A powtarzanie tej samej modlitwy było dla mnie czasem własnie na to myślenie o tych wydarzeniach. Jak teraz przeżywam tą modlitwę? Bardzo różnie. Czasem jest to bezmyślne powtarzanie "zdrowasiek", a czasem mam rozważania, i modląc się rozmyślam o nich. Wiem, że ta modlitwa jest bardzo głęboka. A ja tak naprawdę niewiele z niej rozumiem. Wiem też, że jest ona bardzo owocna. Wiele dzięki tej modlitwie w swoim życiu otrzymałam. Nawet jeśli jest to klepanie "zdrowasiek", to nie znamy logiki Bożej, być może zostaniemy zakwalifikowani do nieba, dzięki odklepaniu tysięcy "zdrowasiek", czyli: może ta modlitwa będzie Bogu bardziej miła niż inne nasze modlitwy czy uczynki. Tego nie wiemy.
Tadaaaam! Koniec notatki! Długa, ale mam nadzieje, że dobrze się Wam czytało. Nieważne jak się modlicie, ale pamiętajcie, że "przyjacielskie z Bogiem obcowanie" jest dla każdego, bo każdy z Was, jest Jego przyjacielem (J 15,15) !

You Might Also Like

0 komentarze