modlitwa, która zmienia wzrok

15 lipca

Nie pisałam, ponieważ miałam problemy z laptopem. Padł zasilacz, a komputer był nieźle zainfekowany, więc przeszedł generalny 'remont' i teraz śmiga, ku mojej uciesze.

Pierwszy rok studiowania lubelskiego za mną!
Wszystkie egzaminy zdałam i z większości jestem bardzo zadowolona. Indeks i karta egzaminacyjna już
zdana do dziekanatu, do odebrania w październiku. Jestem zadowolona z kierunku, jaki przed rokiem sobie wybrałam. To była optymalna wersja studiowania, żeby mnie zadowolić. Rozmyślałam przez ostatnie tygodnie o tym, czy to nie jest czas, żeby jednak teraz zrezygnować, ale przemodliłam to i doszłam do wniosku, że podjętym decyzjom należy być wiernym. Opinie innych są różne, ale chyba w tej kwestii zaufam bardziej sobie (że dobrze usłyszałam na modlitwie). Nie patrzę na to pod kątem, że będę po studiach, że będę 'miała papierek' (co u mnie w domu jest chyba najważniejsze w studiowaniu i każdy kto nie ma rzeczonego 'papierka' się nie liczy). Nie robię tego dla kogoś, tylko dla siebie i dla ludzi z którymi kiedyś przyjdzie mi się spotkać, mając przekonanie że wierność dokonanym wyborom jest b. ważna, a zdobyta wiedza będzie służyła nie tylko mi, ale i napotkanym ludziom. Trochę mi już brakuje Lublina, a dopiero dwa tygodnie jestem w domu. W domu opiekuję się moim bratankiem, który wczoraj przyjął Sakrament Chrztu Świętego, więc było wielkie święto! Poza tym - eksperymentuję w kuchni, sprzątam, prowadzę rozmowy z mieszkańcami domu (trochę tych ludzi tu mieszka - coraz więcej!), biegam z aparatem cykając fotki całej przyrodzie ożywionej (nieożywionej raczej nie bardzo), czytam dla ducha, wychodzę z uzależnień, walczę z niepożądanymi nawykami, trochę odpoczywam i staram się w tym wszystkim trwać na modlitwie, oprócz tego pamiętając także o specjalnym czasie na spotkanie z Bogiem, bez którego nie mogłabym tak pięknie żyć!

28 czerwca zmarła moja babcia. Śmierć jest częścią życia. Jak słyszymy w prefacji mszy świętej pogrzebowej: "Życie Twych wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy". Wierząc w to nie rozpaczam, choć po ludzku, wiadomo: brakuje człowieka: brakuje rozmów, spojrzeń, gestów.
Jeśli jest ktoś, kto jest w stanie wytłumaczyć mi wystawianie ciała, to byłabym wdzięczna. Nie rozumiem po co mamy patrzeć na zwłoki i jeszcze je całować. Może za dużo już się tego naoglądałam w swoim życiu i to pewien bunt, może... Ale mam przekonanie, że to nie służy ani żyjącym (którzy później mają w pamięci swoją bliską osobę w trumnie i wspominają jak to ładnie wyglądała, 'jakby zasnęła'), ani zmarłemu, bo niby jak? Lepiej zamiast wystawiania ciała i lamentów spotkać się w kościele i się pomodlić. Oczywiście, czasem przy otwartej trumnie jest modlitwa i wtedy to służy zmarłemu (wierzę w to), ale...czy musi ta trumna być otwarta? Jako mała dziewczynka traktowałam ten widok jako widok śpiącego człowieka, dziś wiem że jest to rozkładające się ciało, ciało drogiej nam osoby, ale to już tylko ciało.

Słowo Boga DO MNIE dzisiaj.

To co mówi Bóg jest zawsze aktualne i doświadczam tej aktualności Bożego Słowa za każdym razem. Jezus mówi, że przyszedł przynieść nie pokój, ale miecz. To właśnie wiara i niewiara w Niego poróżniła i wciąż poróżnia syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową i sprawia, że nieprzyjaciółmi stają się domownicy dla siebie nawzajem. Widzę to u siebie w domu i w swoim środowisku, zresztą także dowiadując się o różnych sytuacjach w Kościele, że poróżnieni są ludzie: ci którzy wybierają Chrystusa i ci, którzy Go odrzucają. Jestem wśród tych, którzy wybierają Jezusa, ale myślę sobie, że czasem zachowuję się bardziej jakbym należała do tej drugiej grupy: chcę iść niby to za Nim, ale jednak nie dając Mu pełnego dostępu do siebie. Trzeba wracać do pytania o radykalizm. Naprawdę łaską dla mnie był mój niedawny spowiednik, który tak niesamowicie potrafił potrząsnąć mną, żebym o tym radykalizmie sobie przypomniała. Bolesne to przypomnienie, ale jakże zbawienne, pełne troski. Także w tych sytuacjach z życia społeczeństwa czy życia Kościoła. Jezus nie mówi: wybieraj mnie, ale ta decyzja nie ma żadnych konsekwencji i możesz poza tym to robić co chcesz. Jeżeli ktoś ślubował posłuszeństwo swojemu biskupowi, przed Bogiem to nie może z tego się wywinąć w imię Boże. To jest kłamstwo. W tym nie ma ani pokory, ani miłości do bliźnich, którzy są zmuszeni obserwować to. Podobnie: jeżeli ktoś mówi, że Jezus jest Jego Panem, że nie wstydzi się Go, a świadomie prowokuje sytuacje, w których może skłaniać swoich bliźnich do grzechu ("Kto pożądliwie patrzy na kobietę w swoim sercu już dopuścił się cudzołóstwa"), to też jest to okłamanie ludzi. Nie oceniam tych osób raczej chcę na tych przykładach sama uczyć się wierności Bogu i patrząc na swoje życie wyłapywać takie kłamstwa, które szatan wmawia mi że są dobre i właściwe, że dają pewne korzyści bliźnim, że to jest wręcz 'bohaterskie' (tak jak innym wmawia: bo przecież charytatywny czyn, więc w imię pomocy ludziom, albo: bo przecież jestem ludziom potrzebny tu, oni mnie nadal tu chcą). To są podstępy złego ducha.
Wybór Jezusa wiąże się z wiernością Mu.
Dalej Jezus mówi o miłości, o kochaniu Go ponad wszystkich innych. Trudne to do przyjęcia, ale jak św. Augustyn mówił: "gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym miejscu". I właśnie o ten porządek tutaj chodzi. Jeśli najbardziej pokocham Boga, to miłość do moich bliskich będzie pełniejsza, piękniejsza, czystsza, pozbawiona egoizmu. Przyjęcie krzyża też nie jest łatwe, ale konieczne, w innym razie trudno mówić o pójściu za Jezusem. Nie można wejść w to wszystko: w walkę z szatanem, w podjęcie krzyża, w wybór Miłości, bez wejścia w modlitwę. Jak zaczynamy Bogu opowiadać o tym wszystkim co widzimy, co jest złe, czy dobre, co dotyczy mnie, czy innych, co nie wiem jak rozwiązać, to oczyszcza się wzrok. Zupełnie inaczej się na to patrzy, zmienia się to patrzenie, wiem już co mam czynić.


Życzę sobie i wszystkim wejścia w modlitwę, która zmienia wzrok :)
Pax! ;]


You Might Also Like

2 komentarze

  1. 22.06. zmarł mój Tato. Widziałam go cierpiącego w szpitalu, nie zniosłabym widoku w trumnie. Nie wiem po co ta otwarta trumna, może dla tych, którzy nie zdążyli się pożegnać, czy zobaczyć kogoś przed śmiercią? Na szczęście u mnie nie ma takiego zwyczaju... i bez tego było ciężko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję modlitwę w intencji Twojego Taty, Ciebie i całej Twojej rodziny. Życzę siły!
      Pax!

      Usuń