10 rzeczy, które robiłam, kiedy nie pisałam, czyli rok bez blogowania

31 grudnia

Minął rok, od ostatniego wpisu na blogu! Nie pisałam, a to znaczy, że robiłam wiele innych, ciekawych rzeczy. Jeśli któregoś dnia pomyślałeś/aś: ciekawe co u Moniki z bloga BożyFreestyle? Żadnych wpisów czyżby koniec bloga? To ten wpis wyjaśni nieobecność i zaspokoi Waszą ciekawość. Jeśli jesteś nowym czytelnikiem, to z tego wpisu dowiesz się w jakim miejscu w życiu jestem. Każdy z tych punktów, mógłby stanowić oddzielną notatkę, a jednak ja zamilkłam i odzywam się dopiero teraz… u schyłku tego 2017 roku. Postanowiłam wrócić na blog i chcę Wam opowiedzieć pokrótce co u mnie, aby załagodzić naszą roczną rozłąkę. 


Przeżyłam wielką miłość i jeszcze większe rozczarowanie :D
Dziś się uśmiecham, gdy o tym myślę, ale kiedy nastąpiło rozstanie, czułam jakby moje serce rozsypało się w drobny mak. Cudowny początek: restauracje, spacery, kino na mieście i kino domowe, nieprzespane noce, goździki, długie rozmowy, bycie zaskakiwaną, wspólna Msza i obowiązkowe motyle w brzuchu. To była wielka miłość, a raczej wielkie zakochanie. Bardzo krótka, ale szalenie intensywna relacja sprawiła, że świata nie widziałam po za nim. Mogłam się domyśleć już na początku, że facet, który spóźnia się dwie godziny na spotkanie z dziewczyną, śpi na Mszy i nie ma czasu zadzwonić pomiędzy spotkaniami - nie będzie właściwym kandydatem na męża :) Łez było dużo, ale nie żałuję tej relacji. Wiecie pewnie jak to jest - ma się wrażenie, że cały świat się zawalił. A okazało się, że trolejbusy dalej jeździły, wykładowcy jak gdyby nigdy nic przychodzili na zajęcia, a bracia kapucyni nadal służyli w konfesjonałach i przy ołtarzu. Życie toczy się dalej... 
Byłam na nocnym czuwaniu na Jasnej Górze 
31 marca, poranny pociąg relacji Lublin-Częstochowa, wschód słońca oglądany przez okno pociągu, a na miejscu w powietrzu było czuć wiosnę, muskający odkryte ramiona wiaterek i ciepłe promienie słońca. Jak na 31 marca - pogoda wyjątkowa.
Jasna Góra w moim sercu ma miejsce szczególne. W końcu tyle razy szłam tam pieszo, aby móc na chwilę spojrzeć w oczy Matki. Tej nocy mogłam patrzeć w nie wiele godzin… Mówi się „cudowny obraz”. Dla mnie to nie obraz. To oblicze wyjątkowe, żywe.  
Zdobyłam uprawnienia do pracy w żłobku
Mogę pracować w żłobku! (na szczęście- moje i dzieci- nie pracuję). Najcenniejsze były praktyki. Dwa tygodnie z maluszkami. Totalna zmiana tematu jak dla mnie. Myślałam- pewnie jeden wielki rozgardiasz, rozwrzeszczane dzieci, a ku mojemu zdziwieniu - dyscyplina i porządek. Oczywiście, kiedy zabawa, to zabawa i dzieci szaleją... Takie maluszki są  przeurocze. Instynkt macierzyński +100 ;)
Spędziłam Majówkę w górach
...i muszę stwierdzić jedno: nie lubię chodzić po górach! Wielu ludzi lubi górskie wspinaczki, a ja zupełnie nie rozumiem tego. Lubię góry, są piękne, uwielbiam patrzeć na nie, ale….z dołu. Na pewno wspinaczka górska nie jest moim sposobem na odpoczynek, regenerację czy spędzenie wolnego czasu. Mimo tych wszystkich niezbyt dobrych doświadczeń związanych ze zdobywaniem szczytów, planuję w tym roku też się wybrać, bo jak wspominałam - góry są piękne!
Obroniłam magisterkę
I tym samym zakończyłam póki co moją przygodę ze studiowaniem, choć miałam apetyt na więcej. Nawet złożyłam dokumenty. Dostałam się. I zrezygnowałam.
Wyprowadziłam się z Lublina
W Lublinie zostawiłam wielu znajomych, dużo cudownych miejsc, w których  czułam się szczęśliwa. Nie znaczy, że teraz nie jestem, ale w moim sercu jest jakaś pustka. A na myśl o Lublinie serce mocniej bije. Chciałabym kiedyś odnaleźć w życiu takie miejsce, w którym czułabym się tak dobrze jak na lubelskich LSM-ach.
Zrobiłam kluski śląskie :D
Wiem – to łatwizna. Ale zrobiłam je pierwszy raz w życiu. Nie mogłam tego tu pominąć. 
ZACZĘŁAM PRACĘ
Czyli weszłam w dorosłość i próbuję się przestawić na taki tryb. Pracuję dużo i intensywnie. Póki co cieszy mnie praca i daje wiele satysfakcji i nie mniej stresu.
Zostałam Matką…. Chrzestną
Mam dwumiesięczną chrześnicę Julię. Jest urocza, ma długie paluszki i słodki uśmiech (grymas), obłędnie pachnie!
Wróciłam na blog
To wydarzenie, właśnie się dokonało. Wracam. Mam nadzieję, że nadal jesteście i będziecie mi wiernie towarzyszyć, a ja nie zawiodę i będę regularnie publikować.
Nie jestem uzależniona od lików i komentarzy i wszelkiej statystyki mówiącej o Waszej tu obecności, ale w tej sferze blogowej jest to bardzo ważne. Jesteście moją motywacją! :)

Rok pełen dobrych i złych wydarzeń właśnie się kończy. Przed nami 365 czystych kartek w kalendarzu. Zapiszmy je wielkimi przygodami, sukcesami, czasem spędzonym z bliskimi. Odkrywajmy nowe i nie zapominajmy o starym.
Czego życzę Wam i sobie? Zaufania Panu Bogu we wszystkim co robicie. On się troszczy. Naprawdę.

Powierz Panu swoją drogę
i zaufaj Mu: On sam będzie działał.
 
(Ps 37,5) 


A jak minął Wasz 2017 rok? Jakie wydarzenia będziecie wspominać żegnając stary rok? Z jakim nastrojem przywitacie 2018 rok?

You Might Also Like

4 komentarze

  1. Choć nie czytałam Cię wcześniej, teraz chętnie zacznę - wciągnęła mnie lekkość Twojego wpisu, mimo że nie tylko o rzeczach łatwych. Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za czas, który poświęciłaś na zostawienie komentarza i za miłe słowa. Zapraszam częściej... Odzdrawiam ciepło!

      Usuń
  2. Niech Twój anioł stróż, jako wysłannik Boga żywego, pokazuje Ci drogę pozwalającą odkryć powołanie i niech koi te wszystkie momenty, gdy utęsknienie za wielkim zakochaniem wywołuje łzy, coraz drobniejsze, ale łzy. Piotr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego ukojenia potrzebuję najbardziej. Dziękuję Piotrze.

      Usuń