Zawsze gdy idę dokądś i towarzyszy temu padający śnieg czuję bardziej (niż w innych okolicznościach) pełną miłości obecność Pana Boga. Mam wtedy silne wrażenie, że spaceruję razem z Nim. Trzyma mnie za rękę i tak sobie kroczymy naprzód. Wszystko wówczas wydaje mi się sensowne. Wszystko, czyli właściwie co? Wszystek świat z całą swoją biedą i moje życie z każdym zranieniem. To, dokąd idę, choć nie mam na to ochoty. To co się wydarzyło, choć nie było po mojej myśli. To co usłyszałam, choć zabolało. Wszystkie relacje, które się skończyły. To z czym walczę, choć ciągle upadam. Wszystkie pytania bez odpowiedzi. Tak idziemy i rozmawiamy. Mówię Mu o tym co jest we mnie. Mówię o mojej nieudolnej miłości do Niego. I wtedy jeszcze bardziej odczuwam Jego ciepło, Jego dobroć, Jego miłość, którą mnie otula.
Idź na spacer. Dostrzeż, że On jest z Tobą. Pozwól Mu chwycić Cię za rękę. Opowiedz Mu o tym, co u Ciebie. Powiedz co Cię boli. Podziel się radością. Zapytaj. Przeproś. Podziękuj. Poproś. Tak - szczególnie poproś. Sam Jezus Chrystus mówi bardzo często "PROŚCIE".
Adwent jest dzisiaj. On przychodzi dzisiaj.
Niech moje i Twoje serce będzie otwarte na Jego p r z y j ś c i e.
pax!