Każde nadejście nowego roku jest czasem, który skłania do przemyśleń, postanowień i głębszego wpatrywania się w swoje życie. I oto nadszedł, nowy rok. Ale jak to, w listopadzie? Chodzi oczywiście o nowy rok liturgiczny, który rozpoczął się dzisiejszą I niedzielą Adwentu.
Pewnie każdy z Was słyszał dziś w swoim kościele, że warto czegoś się wyrzec, coś postanowić. Może w niektórych z nich nawet usłyszeliście "gotowce"; co macie zrobić, abyście dobrze przygotowali się na Boże Narodzenie. Wierzę mocno, że nasi duszpasterze z postawą pełną troski zachęcając do takich przedsięwzięć, sami jako pierwsi powezmą podobne postanowienia albo wyrzekną się na czas adwentu różnych mniejszych bądź większych wygód i przyjemności.
Mój kolejny adwent życia chcę przeżyć z moim ukochanym świętym, który stale jest dla mnie przewodnikiem w życiu duchowym. Mam też (pewnie ostatni rok) możliwość mieszkania na terenie parafii, której patronem jest ten święty a nie zawsze to doceniam. Mowa oczywiście o św. Franciszku z Asyżu. Obrałam sobie nawet hasło na ten mój adwent: "to, co wydawało mi się gorzkie, zamieniło mi się w słodycz duszy i ciała" (Testament 3). Opowiem Wam pokrótce, dlaczego takie hasło, co ono oznacza dla mnie na ten adwent.
Bardzo dobrze oddaje to, co sama chcę w tym czasie przeżyć, na czym się skupić drugie czytanie z dzisiejszej liturgii Słowa. Dlatego od niego zacznę.
Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas, niż wtedy, gdybyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom.
(Rz 13, 11-14)
Słyszałam ten fragment dziesiątki razy, ale dzisiaj bardzo mocno usłyszałam o moich własnych uczynkach ciemności. O tym, co dokonuje się w ukryciu, o tym, co się zdarza, a nie powinno mieć miejsca. To są przede wszystkim grzechy i myślę, że jest to dla nas oczywiste.
Oprócz tego jest jednak wiele takiej ciemności myślenia: podejścia do siebie przede wszystkim, do swojego życia, swoich umiejętności. Ta cała ciemność jest widoczna, ja ją odczuwam w postaci mniejszych czy większych dołów, ale też to wszystko muszą odczuwać i widzieć osoby, które się ze mną spotykają. Nie chcę aby oni "zarażali" się ciemnością ode mnie, ale światłem, które będzie biło ode mnie, ale nie będzie ze mnie, lecz z Chrystusa, który będzie we mnie stale. Przyzwoite życie, o którym mowa w Liście do Rzymian, jest moim celem tutaj na ziemi. Takie życie, którego nie będę się wstydziła, gdybym była w ukrytej kamerze, a w pewnym sensie każdy taki film ze swojego życia tworzy. Ktoś mi kiedyś ten zarejestrowany film włączy... Będzie na nim wszystko, cały mój "przekrój", nawet to czego nie widać na zewnątrz (plany, pragnienia, marzenia, życzenia). Czy nie będę zamykać oczu ze względu na wstyd przez myśli, słowa i zachowania z mojego życia?
W związku z tym właśnie od dzisiejszej niedzieli aż do końca adwentu będę uczyła się żyć na nowo. W jaki sposób?
Oprócz tego jest jednak wiele takiej ciemności myślenia: podejścia do siebie przede wszystkim, do swojego życia, swoich umiejętności. Ta cała ciemność jest widoczna, ja ją odczuwam w postaci mniejszych czy większych dołów, ale też to wszystko muszą odczuwać i widzieć osoby, które się ze mną spotykają. Nie chcę aby oni "zarażali" się ciemnością ode mnie, ale światłem, które będzie biło ode mnie, ale nie będzie ze mnie, lecz z Chrystusa, który będzie we mnie stale. Przyzwoite życie, o którym mowa w Liście do Rzymian, jest moim celem tutaj na ziemi. Takie życie, którego nie będę się wstydziła, gdybym była w ukrytej kamerze, a w pewnym sensie każdy taki film ze swojego życia tworzy. Ktoś mi kiedyś ten zarejestrowany film włączy... Będzie na nim wszystko, cały mój "przekrój", nawet to czego nie widać na zewnątrz (plany, pragnienia, marzenia, życzenia). Czy nie będę zamykać oczu ze względu na wstyd przez myśli, słowa i zachowania z mojego życia?
W związku z tym właśnie od dzisiejszej niedzieli aż do końca adwentu będę uczyła się żyć na nowo. W jaki sposób?
1. Porządek w moim otoczeniu
Już od jakiegoś czasu porządkuję swoje otoczenie (ubrania, książki, różne inne przedmioty, czy komputer). To co się da- sprzedaję, to co mogę - oddaję temu kto potrzebuje bardziej, to co tego wymaga - wyrzucam.
Mniej znaczy więcej - polecam! :)
2. Spotkanie ze sobą
Każdy musi mieć czas, żeby pobyć tylko ze sobą. Kiedy takiego czasu brakuje, zaczyna człowiek się gubić. Nie wie, co w danym momencie jest dla niego najważniejsze. Nie wie, na czym ma się skupić bardziej, na czym mniej. Nie wie, co ma w sobie wspaniałego, bo się sobie nie przygląda (swojej osobie, nie tylko swojemu ciału). Nie widzi też, jak bardzo różne rzeczy zawładnęły jego życiem. Nie ma swoich własnych poglądów. Szacunek do siebie - to pierwszy krok do szczęśliwego życia. Dlatego każdego dnia, przeznaczę co najmniej pół godziny tylko dla siebie, ale nie dla komputera, telefonu, książki, bloga czy ludzi. Tylko dla siebie - w domu, czy na spacerze, leżąc czy siedząc, czy idąc - będę słuchać samej siebie i przyglądać się sobie.
[w tym punkcie zawiera się też odstawienie słodyczy. Osoby, które w tym momencie zaczynają się śmiać i mówić, że dziecinne postanowienie, niech same spróbują ;) ]
3. Ludzie wokół mnie
Ten punkt jest chyba najtrudniejszy dla mnie. Moje relacje z ludźmi są tak zróżnicowane, że trudno tutaj cokolwiek napisać w takim skrócie, aby zawrzeć ich charakterystykę. W każdym razie są dwa podpunkty do tego punktu: 3a) nie pozwolę się krzywdzić. Ale też - 3b) zrobię wszystko, aby nie krzywdzić innych. Moje słowa, moje zachowania, są często tak bardzo nieprzemyślane, że sama się sobie dziwię. To jest połączone z punktem 2. poznając siebie lepiej, będę bardziej przygotowana na to co może wydarzyć się w relacjach z innymi i zapobiec w porę temu, czego bym nie chciała.
4. Bóg we mnie
On Jest. Ale moja relacja z Nim potrzebuje odświeżenia. Co do tych metod odświeżenia, to jest jedna metoda, bardzo prosta - więcej z Nim rozmawiać, a właściwie - więcej Go słuchać.
Moje życie w takiej wersji jaką mam obecnie jest dla mnie gorzkie. Nie chcę się do niego zbliżać, mu przyglądać, o nie dbać. Ale to moje życie jest piękne mimo zewnętrznego trądu i powinno być kochane.
I właśnie mam nadzieję, że ten mój plan, który chcę jak najpełniej zrealizować pozwoli mi na piękne przygotowanie się do świąt Bożego Narodzenia.
Nie wiem co dla Ciebie będzie dobrym przygotowaniem. Zrób coś, jeśli tak jak ja czujesz, że na co dzień robisz mało albo nie rób nic, bo na co dzień robisz o wiele za dużo.
Najważniejsze to bycie otwartym na przyjście Jezusa i to wszystko co On zaproponuje.
Najważniejsze to bycie otwartym na przyjście Jezusa i to wszystko co On zaproponuje.
Życzę Ci nowego roku pełnego Jego Obecności.