odkopany skarb

13 lipca

by Monia



Trochę mnie tu nie było, dlatego już melduję co, jak, gdzie. 

Studia i Lublin

Po dużej dawce stresu związanego z trudnym kontaktem z promotorką mój temat został, że tak powiem "zatwierdzony", a przynajmniej tak zrozumiałam, ale niestety nie wiem dokładnie jak brzmi. Moje pisanie pracy to będzie jedno wielkie zamieszanie, zresztą...już jest. Ale jakoś się tym nie przejmuję, przecież napisanie pracy licencjackiej nie jest trudne. A dodatkowo mówią, że jestem dość inteligentna. Sesja była lekka i przyjemna i wszystko zakułam, zdałam i raczej większość zapomniałam. Bardzo miłym akcentem był wyjazd do Kazimierza Dolnego. Uwaga! - sama prowadziłam auto i order za odwagę temu, który dał mi prowadzić, Dobry to Człowiek. Spacerki przy Wiśle, posiedzenia na Rynku, obiadek w bardzo dobrej (wcale nie dlatego, że drogiej) restauracji, komary w Wąwozach i próba wejścia na górę Trzech Krzyży (...) to wszystko i jeszcze więcej w przemiłym towarzystwie wspomnianego Dobrego Człowieka. 
Przed wyprowadzką z Lublina jeszcze odwiedziny u mojego stałego spowiednika, z którym praca nad moim życiem jest ciężka, ale owocna. I 28 czerwca jeśli mnie pamięć nie myli - wyprowadzka z mieszkania (o tym też można by było napisać kilka zdań, ale chyba szkoda energii). 

Lublina mi już brakuje. Może nie samego miasta, ale Poczekajki i kilku osób. 

Wakacje

Moje wakacje spokojnie się toczą. Przez kilka dni cieszyła się mną Łomża. Bardzo pozytywnie spędzone kilka dni. Wpadła mi w tym czasie w ręce m.in. książka "Siódmy rozdział" o. Pelanowskiego, i choć za nim samym (jako autorem oczywiście, bo prywatnie go nie znam) nie przepadam, to ta książka mocno mnie poruszyła i te miejsca w moim życiu...w moim sercu, które potrzebują uzdrowienia. Pozwoliła mi też poukładać - jak w książce - pewne kwestie w moim życiu. Dużo radości dało mi spotkanie ze znajomymi, jak i....nieznajomymi, których poznałam. Imion nie pamiętam, ale jeden z nich - świeżo nawrócony do Boga. Ile on miał w sobie dziecięcej ufności i prostoty. O kurcze! Pozazdrościć po prostu. Oby się tylko nie wypalił zbyt szybko, oby spokojnie dał się prowadzić naszemu Panu. Na razie ewangelizuje każdego kogo spotka i uwielbia Boga we wszystkim i wszystkich. No mega pozytywny gość.  A w drodze powrotnej poznałam jeszcze siostrę zakonną, dobrze się rozmawiało!

Odwiedziłam też moje pobliskie Siedlce, ale to w sumie nie pierwszy i nie ostatni raz w te wakacje. Poza tym brałam udział w konkursie fotograficznym, w którym zajęłam 4 miejsce i jestem z siebie dumna. We wrześniu mam praktyki w Siedlcach. A we wtorek wyjeżdżam do Włoch na 10 dni. Wyjazd wypoczynkowy, ale ufam że zobaczę chociaż trochę "świata" z jego pięknymi miejscami. Liczę też na to, że mój blog jeszcze w wakacje przejdzie metamorfozę, będzie ładniej wyglądał i będę częściej pisać, bo jak przystało na kobietę mam sporo do powiedzenia. Zasada będzie również taka, że zdjęcia które będę umieszczała, będą wyłącznie albo mojego autorstwa, albo z moich prywatnych zbiorów. 

Odkopany skarb 

Nie lubię za bardzo w tak luźnych notatkach wprowadzać moje 'rozważanio-rozmyślania' na temat tego, co mówi mi Pan, ale z drugiej strony, Jego Słowo jest żywe i nie da się inaczej. Dzisiaj w pierwszym czytaniu jest następujące zdanie: słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. Zadawałam sobie ostatnio bardzo często pytania, czemu Bóg jakby coraz mniej ma mi do powiedzenia, przecież ja potrzebuję zapewnienia, odpowiedzi na moje pytania,wyraźnego  wskazania gdzie mnie posyła. A tak naprawdę Słowo Pana na te moje pytania, już dawno dostałam. Mimo to wciąż chce zapewnień i tak naprawdę wciąż chcę słyszeć to samo... Myślę, że On jest bardzo cierpliwy względem mnie. Odkładam Jego Słowo, chociaż wiem, że da mi Ono szczęście, nie jestem szczęśliwa, więc marudzę Mu, że jest mi źle. Przypominam sobie Jego obietnicę względem mnie, oraz Jego plan na moje życie, który sprawi że będę szczęśliwa (nie mylić z 'nie będę miała problemów, nie będę się trudzić') i co? I nadal ten plan odkładam na inną, "lepszą" chwilę. Ale mam wrażenie, że ta chwila się zbliża wielkimi krokami. Słowo, które już dostałam dawno, odkrywam teraz na nowo, trochę jak zakopany skarb. Nie wiem czy mieliście takie przygody z dzieciństwa, ale zakopywało się coś gdzieś pod płotem, czasem wspominało, że coś tam zakopaliśmy, ale odkopywało  się to dopiero  po kilku nawet latach i oglądało ten "skarb". Co towarzyszyło temu znalezieniu skarbu? Dużo radości, ale też taka świeżość. Kiedyś inaczej patrzyliśmy na ten skarb, po latach- inaczej. Ten czas, który pozostał, do podjęcia tych ważniejszych (najważniejszych?) decyzji w moim życiu mogę uczynić dobrym przygotowaniem, radosnym przygotowaniem, szczerym, prawdziwymi, i (czego sobie życzę chyba najbardziej) wytrwałym. Siewca wyszedł siać. Nie dzisiaj. Już długo zasiewa ziarno w moim sercu, na różnych etapach mojego życia, w zasadzie nawet co dzień rola może się zmieniać, raz to będzie miejsce skaliste, innym razem ciernie, ale może to być też żyzna gleba. Chcę nią być i mam przekonanie, że teraz - dziś - tak jest. Za to, że dzisiejszego dnia potrafię cieszyć się z tego, że usłyszałam Jego Głos, z tego że potrafię dużo bardziej panować nad sobą i swoimi uczuciami i emocjami chcę uwielbiać Jezusa Chrystusa! 
Nie wiem czy to co napisałam jest zrozumiałe, ale ja to rozumiem i niesamowicie mnie to cieszy, kurcze:-)

Polecam też Waszej modlitwie Spotkanie Młodych w Wołczynie,które jutro się rozpocznie, aby młodzi którzy tam przyjadą mieli otwarte serce na przemianę życia, której dokona nasz Pan. 

Bezpiecznych wakacji i słoneczności Wam życzę. Weźcie Jezusa z sobą gdziekolwiek pójdziecie/pojedziecie/popłyniecie/polecicie!

pax! ;]

You Might Also Like

0 komentarze