za mną i przede mną

24 stycznia

Brrrr! Zima. Bardzo nie lubię zimy. Po prostu jestem ciepłolubna, układam się zawsze przy grzejniczku, marznę przy temperaturze od 5 stopni (niby ciepła) w dół i bardzo nie lubię jak muszę iść wolno, bo szybkie chodzenie grozi pośliźnięciem a w konsekwencji złamaną nóżką albo gorzej. I nie lubię nosić czapki, bo psuje mi się moja starannie uczesana fryzura, która podobno czy uczesana czy nie wygląda tak samo, ale ja jednak dostrzegam różnice no i włosy szybko robią się tłuste, o fuu. Akceptuję zimę tylko do 6 stycznia, później już nie. Ale...co ja tu mam do gadania. Pocieszam się tekstem z kultowego filmu "Miś": Ja rozumiem, że wam jest zimno, ale jak jest zima, to musi być zimno. Takie jest odwieczne prawo natury" ;)
Semestr trzeci studiowania się skończył, została "tylko" sesja egzaminacyjna, czyli dwa tygodnie wyjęte z życia, ale jestem dobrej myśli. A dzisiaj byłam na zakupach. Wolę nie wspominać ile wydałam i ile kupiłam. Przemilczmy to, bo to jest w sumie mało ważne. Lubię mieć dużo ubrań i ładnych ubrań i drogich ubrań, ale...nie uważam, żebym była jakoś przywiązana przesadnie do tego, gdyby Bóg powiedział: zostaw to. Myślę, że byłabym w stanie zostawić takie przyjemności (a są to przyjemności dla mnie niewątpliwie!) Na szczęście to nie moja konstytucja: "Dlatego strzeżmy się nieuporządkowanego przywiązania do rzeczy ziemskich, a świata używajmy na chwałę Ojca i pożytek Jego dzieci, tak jakbyśmy go nie używali.", ale w sumie to strzegę się tego przywiązania. Najgorzej mi wychodzi w przypadku ludzi, bardzo mocno się przywiązuję i sporo cierpię w związku z tym.

W ostatnim czasie byłam na Eucharystii gościnnie we wspólnocie neokatechumenalnej. Jak już wspominałam niejednokrotnie, bardzo lubię 'naszą Eucharystię', która wygląda tak jak wygląda, ale ta Eucharystia ze wspólnotą, nieróżniąca się aż tak bardzo, jakby się wielu osobom wydawało, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. W ogóle mnie bardzo kręci wiara pierwszych chrześcijan. To taka wiara bardzo 'żywa', bardzo radosna, i bardzo autentyczna. Wiara, która nie pyta: po co? dlaczego? Tylko: jestem Jezu, rób ze mną co chcesz, idę za Tobą, bo mnie wzywasz. Mega! Mnie to pociąga. Najbardziej pociąga mnie to, że ludzie z tych wspólnot są właśnie tacy - autentyczni, oni nie martwią się nazbyt o to co się będzie działo, ufają Jezusowi, bo Jezus jest Panem. Poza tym formacja jest męcząca, czasochłonna, a jednak świeccy ludzie mogą żyć tak bardzo zjednoczeni w Bogu. Nie, nie, to nie jest reklama tej wspólnoty, chociaż uważam że każdy na katechezy może pójść, bo najzwyczajniej w świecie: warto :)

A w przyszłym tygodniu dostanę 8 książek, prawie nówki, za free! Tak, chwalę się, oczywiście. I to takie mega, dwie o św. Klarze (!!!), coś tam o TAU, dwie Rafała Szymkowiaka OFMCap, no i jeszcze jakieś tam... Ale same takie ekstra. Kiedy ja to przeczytam myślę. Po sesji. Na "po sesji" mam już tyyyle zajęć, ale będzie tydzień ferii, jak się uda wszystko ładnie w pierwszym terminie pozaliczać, a później dwa tygodnie praktyk (dlatego lepiej żeby było ciepło, skoro codziennie będę musiała wychodzić z mieszkania).

Ostatnio spowiadam się dosyć często, no wstyd z jednej strony. Ale z drugiej...chodzę po miłosierdzie przecież. Mam stałego spowiednika. Przepracowujemy różne kwestie. Powolutku układam swoje życie, choć ono takie trochę jak niedopasowane puzzle.

A to jest Słowo, które ostatnio we mnie bardzo mocno jest (i działa chyba).
«Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże.
Kiedy czasem sobie myślę, czemu jestem taka jaka jestem, czyli nie za ładna, nie za fajna, nie za bardzo z tego świata, taka bardziej kosmitna niż Ziemianka - a myślę, że zdarza mi się myśleć w taki sposób częściej niż byłoby to wskazane to właśnie te Słowa ewangelii są tu odpowiednie, są tu odpowiedzią i to jakże fascynującą. To, że ktoś urodził się nieidealny (niepełnosprawny, czy brzydki, czy może mało inteligenty, albo niepotrafiący gotować), nie jest konsekwencją grzechu naszego, czy naszych rodziców. "Stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże". I to daje radość! :) Czyż nie? Ewangelia daje radość, wnosi pokój w życie. Dzisiaj się zaczęły rekolekcje, na których chciałam być. Modlę się, aby były owocne, na pewno takie będą, bo Pan Bóg błogosławi tym, którzy to błogosławieństwo chcą przyjąć.

Dobrze, tak więc napisałam trochę o tym co za mną i co przede mną i idę odpoczywać, bo dwa dni intensywnej nauki przede mną - w poniedziałek pierwszy egzamin. A później...kolejne dni wypełnione nauką.

Ach, i zapomniałam Wam powiedzieć, Maryja - Matka Jezusa i nasza Matka jest bardzo troskliwa. Módlcie się na różańcu, cuda się dzieją! :)

pax! ;]

You Might Also Like

6 komentarze

  1. Proszę wybaczyć mi śmiałość, ale...Monika jest śliczna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znamy się. Jednakoż domniemuję, że zdjęcia, jakie można spotkać na Twoich blogach są prawdziwe. Dlatego też ośmielam się pochwalić urodę dziewczyny widocznej na tychże zdjęciach. Jak wiem, że być może jest to z mojej strony zbytnia śmiałość. Ale z drugiej strony, czyż jest coś niestosownego w pochwalaniu piękna?

      Usuń
    2. Ach no tak...zdjęcia... Dzięki za miłe słowa :) zapraszam na herbatę do Lublina. pax :)

      Usuń
  2. Wszyscy mnie straszą właśnie tym :( To podchodzi pod przemoc psychiczną ;] Możesz w takim razie robić mi zakupy w leclerku i przynosić w te mrozy, skoro Tobie nie przeszkadzają ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko, wiesz ja prawie zawsze nocami chodzę :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama sobie pójdę, a wczorajsza mocna czarna herbata pomogła ;)

    OdpowiedzUsuń